22 Maj 2014

 

Jak przypadkowo zostać elitą maratonu - osobista relacja

Zupełnie na luzie bez żadnego stresu biorę udział w maratonie łódzkim. Plan jest 3:45 nowy rekord- wiem, że zrobię bo jestem przygotowany mając za sobą wcześniej zrealizowany pomyślnie półmaraton.

Do stref startowych 3:30 -3:45 wchodzimy z Jackiem (tu czuję się zobowiązany Go przedstawić).

Jacek Darnowski, kilka maratonów w nogach, obieżyświat, pochodzi z Łodzi, mieszka w okolicach Warszawy, gdzie również pracuje. Od niedawna klubowicz Pędziwiatra Białystok. Dużo wspólnych imprez przy suto zastawionym stole, zanim go zwerbowałem do klubu.

Było warto- jeszcze o nim usłyszycie.

Będąc w strefach startowych Jacek ustawia się za balonikiem 3:30, a ja cóż jak baranek za nim, w końcu start jest zawsze wolniejszy jakoś kawałek sobie poradzę.

Start - wszystko gra, lekki ból głowy z pewnością spowodowany tym, że do obfitego w węglowodany pysznego obiadu u pani Zosi wypiłem kieliszeczek pysznej nalewki pana Pawła. Po prostu za mało alkoholu :) Maraton biegnie w prawo, 10 km prosto. Warunki atmosferyczne dobre, biegniemy pierwsze kilometry wspólnie z pacemaker'em -prowadzi idealnie. Wesoła atmosfera kilka info o mieście w końcu mam przewodnika. I tak mijają kolejne kilometry, wspólne bieganie z przyjacielem jest przyjemnością. Wiem czego się spodziewać na trasie, a dla towarzystwa zrobię wszystko, więc zasuwam. Ba mamy kolegę Roberta na rowerze, zaopatrzeniowiec, dowozi napoje, pizze, a jak trzeba skołuje coś do towarzystwa.

park Łagiewniki - ucieczka od peletonu

19 km co będziemy biegli w tłoku- jest inicjatywa kilka metrów przed baloniki i tak jakoś poszło sprawnie ok 200 m przewagi i tak trzymać biegniemy poza miastem -Łagiewniki mój żywioł piękny park, następnie idealnie wymierzony półmetek pomiaru czasu - jest super a wiadomo druga połowa szybsza jakoś ciągnę w tym tempie. Na 25 km mija nas dziewczyna- nie wiem czy piękna ,ale z pewnością super opalona- została ochrzczona Kenijką. Krótka wymiana słów biegnie na 3:25, oj nie damy rady dotrzymać tempa choć chciałaby chciała dusza do raju.

27 kilometr- dają żele energetyczne -chętnie korzystam. W głowie zaczęły kołatać się różne myśli. Heniek odpuść sobie masz duży zapas czasu, słyszę w oddali bębny ,zaczynam przyspieszać niemalże tańczyć na fali uniesienia dobiegam do 30 km. Ponowny dylemat- Jacek ja jako twój nie pisany zając zrobiłem swoje biegnij dalej -ja zwolnię, ale on jakby wcześniej tę sytuację przewidział. Co kilka metrów ustawiona dopingująca rodzina- weź i się zatrzymaj. Koszulka pędziwiatra bardzo rozpoznawalna, flesze błyskają nad głową lata dron z kamerą. Jestem ponownie na miejscu linii startu. Jeżeli tyle wytrzymałeś w tym tempie podejmij wyzwanie, może taka okazja się szybko nie powtórzy. Nie ukrywam razem we dwoje biegnie się raźniej ( nie żeby za ręce- lubię go, ale bez przesady).

31 km miejsce startu

długa ul. Maratońska

Zostało tak :ostatnia długa prosta i w koło parku na arenę. Ta długa prosta to ulica Maratońska bardzo długa i z powrotem to chyba jeszcze dalej. 35 km mimo ponownego zabiegu marketingowego Jacka na trasie –kibicują krewni czuję, że powinienem pooglądać koszulkę kompresyjną biało czerwoną kolegi tak z odległości ok 50 m .Tu ukłon do przedstawicieli na Polskę obuwia mizuno –jakim sposobem nie zamawiacie mizuno wave rider 17 w barwach biało czerwonych.

37 km kolegę nadal widzę ale pacemakerzy 3:30 dogonili gościa z napisem www.pędziwaiatr-pcb.pl. Podsłuchałem cytuję: mamy zapas 20 sekund od tej chwili jak ktoś może niech przyspiesza – decyzja indywidualna my pilnujemy tempa pozostałym w grupie. Mózg pracuje jeszcze, bo rozumiem co knują. Strażak jest dzielny, strażak się nie poddaje, trudne decyzje to chleb codzienny. Teraz –albo nigdy, jest szansa złamać 3:30 ! Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Pędzę jak przystało na pędziwiatra, a tu macha do mnie pędziwiatr- trzeci uczestnik klubowy w biegu maratońskim.

ostanie kilometry początek parku na zdrowiu

Ostatnie kilometry nic specjalnego nogi same niosą -coś się dzieje ze stopami, ale to już mało istotne wiem, że muszę dotrwać, ba złamać magiczną barierę , widzę atlas arenę -tłumy kibiców niosą do celu, żeby nie meta umieszczona wewnątrz hali sportowej można by dalej. Tak to nabiegałem 03:28:05.

ciężarek na szyi

Apetyt rośnie -już się boję myśleć co wypada nabiegać za rok M-50.

Bilans: endorfiny- po kokardę, straty- prawdopodobnie na stopie 3 paznokcie- akrylowe dokleję.

Po raz kolejny łódzki maraton zgromadził rekordową liczbę zawodników. Zawodnicy mieli wiele atrakcji i niespodzianek. Jednopętlowa trasa była dla wielu tyleż wyzwaniem co wyjątkową okazją do zwiedzania miasta z wyjątkowej biegowej perspektywy. Trasa była trudna techniczne ale poprawnie zorganizowana. Oprawa mety robi wrażenie dla takich chwil warto ukończyć królewski dystans.

(załapałem się na filmie Maratony polskie główna relacja- 7 minuta )

Film

nam lotto

uwolnione hormony szczęścia

Kończąc na wesoło, musze wspomnieć o jeszcze jednej aktorce tego przedstawienia -nieobecnej na trasie to panna Mania dzielna biegaczka na czterech łapkach. Jeżeli ktoś widzi nas razem, to znaczy ja biegnę i ją ciągnę- to my.

panna Mania po treningu

Henryk Dankiewicz

Kontakt

ul. Grochowa 11/13
15-423 Białystok
tel.: 795 765 999