09 Kwi 2014

Przejechali wszerz Polskę, by przebiec Maraton

Dębno - Mekka lub, jak kto woli, stolica polskiego maratonu. Tu właśnie, w tej niewielkiej mieścinie blisko granicy z Niemcami, w roku 1966 wszystko się zaczęło. Tu zrodziła się historia polskiego maratonu.

W sobotę 5 kwietnia 12 osobowa armia podlaskich biegaczy, w ramach sojuszu Białystok – Hajnówka – Grajewo, wyruszyła trzema samochodami w daleka podróż, by wystartować w 41 edycji Maratonu Dębno. Podróż wymagająca poświęcenia, gdyż łączna długość trasy ( w obie strony) wyniosła około 1450 km.

Podróż do Dębna, choć trwała około 9 godzin, ( liczne postoje związane ze skutkami nawadniania organizmu), minęła szybko i w niezwykle przyjemnej atmosferze.
Bez problemu znajdujemy biuro zawodów, odbieramy pakiety startowe i idziemy na pasta party. Danie makaronowo-mięsne naprawdę smaczne, dodatkowe porcje bez problemu, do tego kawa i herbata.

Następnie jedziemy do powiatowego miasteczka Myślibórz, oddalonego około 20 km od Dębna. Tu w hotelu Piast mamy rezerwacje 2 osobowych pokoi. Warunki bardzo przyzwoite, natomiast zaskoczenie czeka na nas w niedzielę z rana. Ponieważ w koszt zakwaterowania ( 120 PLN za pokój) wliczone jest również śniadanie, schodzimy na dół do hotelowego baru a tam szwedzki stół obficie zastawiony. Wybór potraw jest tak duży i urozmaicony, że musimy walczyć z pokusą, by za dużo nie skonsumować, bo do startu zostały zaledwie 3 godziny.

Dojazd na miejsce startu bez problemu, szatnia, depozyt- wszystko sprawnie. Pogoda wprost wymarzona, temperatura ok.12 C, lekko słonecznie, prawie bezwietrznie. Start zlokalizowany na jednej z uliczek w centrum miasta, wokół coraz więcej kibiców. Gołym okiem widać, że miasteczko żyje tym biegiem i nikt nie ma pretensji, że „ przyjezdna banda pedałów blokuje miasto i jakiś świeżo upieczony przedstawiciel klasy średniej ma utrudniony dojazd na niedzielne zakupy do Biedronki”. Jest trochę ciasno, bo na starcie stanęło ponad 2 tysiące zawodników, a to nowy rekord frekwencji w Dębnie. Po strzale startera trzeba było swoje odtuptać, by aktywować chep wpleciony w sznurówkę buta.

Trasa maratonu liczyła 2 pętle po mieście i 2 poza miastem. Była szybka i płaska, doskonale przygotowana. W czasie całego biegu nie miało się w ogóle do czynienia z widokiem samochodów i odrażającą wonią spalin. Jedynym drobnym mankamentem był odcinek trasy wyłożony kostką, na szczęście nie był on długi. Gratulacje dla organizatorów, że tak skutecznie całkowicie zamknęli ulice.
Entuzjazm mieszkańców miasta oraz okolicznych wiosek dodawał nam skrzydeł. Tak wielkiej ilości kibiców z wyciągniętymi dłońmi do przybicia „piątki”nie spotkałem chyba na żadnym biegu. Uśmiechy, oklaski, pozdrowienia – to czuło się na każdym niemal kilometrze.

Dodatkowe plusy organizacyjne – w mojej ocenie – należą się za wprowadzenie limitu czasu 5 godzin na pokonanie trasy. Dowodzi to, że organizatorom zależy raczej na jakości biegaczy a nie na ich liczbie, bo żeby zmieścić się w limicie, to trzeba już po prostu biegać.
Cztery pętle trasy też miały swój urok, gdyż pozwalały nam na spotkania z prowadzącymi bieg czarnoskórymi zawodnikami, mogliśmy zobaczyć jak biegają najlepsi.
W przypadku biegów jedno-pętlowych to w większości przypadków nie ma nawet możliwości zobaczenia na własne oczy zwycięzców a tym bardziej ich biegu.

Minusy – to małe niedociągnięcia na punktach nawadniania, gdy zdarzało się, że wolontariusze nie nadążali z napełnianiem kubków wodą.

Zabawna sytuacja – oczywiście już z perspektywy czasu – miała miejsce po przekroczeniu 40 kilometra. Do uszu biegaczy dochodzą wyraźne odgłosy z okolicy mety, słychać głos spikera i wydaje się, że za chwilę już nastąpi skręt w lewo w kierunku mety, a tu…..guzik!
Skręcamy w prawo, oddalamy się od mety zamiast do niej przybliżać.
W tym miejscu psychika niejednego z nas mocno ucierpiała, oj ucierpiała.

Wysoko należy ocenić pracę wolontariuszy, zarówno na trasie jak i na mecie. Szczególnie cenię sobie pomoc jednego z nich już na mecie, gdy trzeba było wyplątać chep ze sznurówek.
Po biegu była pyszna grochówka, kiełbaska na gorąco, piwo i jeszcze parę miłych dodatków.

Podsumowując – bardzo udany maraton, doskonale zorganizowany. Nie była to jakaś wielka, komercyjna impreza zrobiona z rozmachem przez bogatych sponsorów, ale za to posiadała swój klimat i charakter. Nad całością wyraźnie unosiła się jakaś magia…..

Postscriptum – wracaliśmy do Białegostoku zmęczeni, ale szczęśliwi. Bez względu na osiągnięte wyniki ukończyliśmy legendarny Maraton, zapisaliśmy się w jego kronikach.
Mimo późnej pory, humory nam dopisywały a najważniejsze w tym wszystkim było poczucie, że oto stanowimy razem nie tylko grupę maratończyków z Podlasia, ale przede wszystkim zgraną paczkę rozumiejących się ludzi, których połączyła wspólna pasja biegania.
Białystok powitał nas o trzeciej nad ranem w poniedziałek
Wielkie słowa podziękowania dla kierowców: Janusza, Jarka J. oraz Radka, kierują SUPER!

Osiągnięte przez nas wyniki w '41. Maraton Dębno':

Bierć Jarosław (Pędziwiatr Białystok) - 3:57:12
Janiuk Jarosław (Białystok) - 3:26:37
Karanos Tadeusz (RKB Hajnówka) - 3:48:41
Kiełbaszewski Jarosław (RKB Hajnówka) - 3:30:04
Monach Radosław (Białystok) - 5:02:04
Sajewski Przemysław (Pędziwiatr Białystok) - 3:14:25
Skowera Edward (Pędziwiatr Białystok) - 3:28:04
Sysuła Janusz (Pędziwiatr Białystok) - 4:05:15
Szpakowski Zbigniew (Pędziwiatr Białystok) - 3:28:27
Zajkowski Jarosław (Pędziwiatr Białystok) - 3:32:54
Żabiński Lech (Maratonka Grajewo) - 3:55:09
Żamojtuk Dawid (Pędziwiatr Białystok) - 3:19:48        

 

Edward Skowera

 

                                                

Kontakt

ul. Grochowa 11/13
15-423 Białystok
tel.: 795 765 999