21 Lut 2014

logo mitja1

„Veni, vidi , vici”

Tak mało czasu, tak wiele do zobaczenia, cel główny - życiówka w półmaratonie.

Hiszpania zgodnie z oczekiwaniami powitała nas pogodnym niebem i letnią temperaturą.
Piątek wieczór: spacer po zakwaterowaniu w hotelu, magiczna atmosfera wąskich uliczek, niezliczonej ilości kafejek, restauracji.

15.02.2014 (sobota):  Wczesny poranek, puste ulice, katalończycy jeszcze śpią. Zaczynamy zwiedzanie od Parc Guell . Odniosłem wrażenie, że architekt  Gaudi to nawiedzony artysta z marzeniami dziecka.

Sagrada Familia - tu nie mogę nic opowiadać to trzeba zobaczyć! Żadna prezentacja nie odda uroku jaki jest w rzeczywistości.

spain sagrada familia2

Kolejne punkty dnia to: ul .Diagonal, Passeig de Gracia, plac Catalunya, Rambla, Mercat de la Boqeria, Barrio Gotic . Wszystko zachwyca ! Aby dotrzeć do tak wielu miejsc przemieszczamy sie metrem , które jest, notabene,  doskonale zorganizowane.  Przesiadki na inną linię bez kasowania dodatkowego biletu, pociągi co 5 minut.

Obiadokolacja to sprawdzony posiłek przygotowany we własnym zakresie. Na szczęście jest dobrze wyposażona kuchnia .
Dla ciekawskich :makaron z sosem (1 kg. łososia wędzonego, śmietana 30% 0,5 l do sosów, pieczona zmiksowana papryka 0,5 l, czosnek, koperek).

Wieczorem ogromne zmęczenie jak po ostrym bieganiu, ale został istotny punkt zwiedzania i jedyna szansa na fontanny.  Magiczne miejsce z muzyką wieczorem, konieczny relaks przed biegiem, oj warto zobaczyć i posłuchać. Odchodzimy po utworze  Barcelona, Freddie Mercury and Montserrat Caballe.

Niedziela, 16. 02. 2014 - godz. 08:45 - START

Tego dnia długo nie zapomnę. Od początku czułem się świetnie,  pogoda była idealna a nasze nastawienie jeszcze lepsze.Rutynowa rozgrzewka w parku przy strefach startowych. Start i meta w jednym miejscu. Miałam przeczucie, że będzie to wyjątkowy dzień ! Plan jest jeden - poniżej 1:40

Nasze panie robią za cheerleaderki tak głośno, że paparazzi je fotografują.
Pobiegliśmy z kolegą Jackiem w grupie 1:30 -1:40

Jacek z zegarkiem pilnuje tempa, a ja jak zwykle na żywioł z zegarem biologicznym.
Niebagatelną zaletą  była  szybka trasa. Wiodła ona głównie szerokimi ulicami miasta (bardzo dużo ulic jest tam jednokierunkowych i mają po 3-4 pasy), w żadnym miejscu nie było za ciasno. Bardziej wąsko było pod koniec, ale wtedy stawka jest już rozciągnięta i nie ma problemu.

Wszystko dobrze zorganizowane, równe ulice, mało nawrotów, ciężkich podbiegów. Pierwsze 5 km za wolno tracimy 10 sekund biegnie się ciężko, 6 km przełamanie nadrabiamy zaległości, a nawet zyskuje cenne sekundy. Kolejne kilometry wszystko idzie dobrze, a nawet lepiej mijamy kolejnych zawodników, łącznie od startu ok. 500 rywali.

Na większości ulic  kibiców brak. Po sobotniej nocy wszyscy śpią, ruch samochodowy w oddali znikomy, możemy delektować się widokiem miasta. Pojedyncze kwitnące krzewy, klementynki czerwienia się na drzewach  już zielona trawa a na bulwarach nadmorskich , orzeźwiający  zapach bryzy morskiej.

Bez względu na to, kto biegł, ludzie  robili hałas. Krzyczeli, bili brawo, cieszyli się.
Do tego bardzo dużo muzyki. Oprócz zespołów były i bębny. Dużo bębnów! Naliczyłem cztery punkty, w których bębniarze zagrzewali  do biegu, a to naprawdę działa i motywuje.

Osiemnasty kilometr, to już niezły hard kor! Najszybciej zaliczony kilometr  zmierzamy do mety,  już nic i nikt  nas nie zatrzyma !
Meta - radość ukończenia ! Już wiadomo życiówka poprawiona i to bardzo. W oddali słychać o rekordzie świata, jak się okazało kenijka Florence Kiplagat pokonała półmaraton w Barcelonie w 1:05.12 i poprawiła rekord świata a tuż za nią 1:35:55 z rekordem życiowym przybiegł Pędziwiatr.

BARF2694

Szkoda czasu ! Po posiłku w miasto: Parc de la Ciutadela,  Stadion Cam Nou (niestety mecz był w sobotę) zakupy w sklepie firmowym,  powiem szczerze: nie stać na koszulkę.

Obiadokolacja w jednej z knajp typu płacisz i jesz do woli, mam wrażenie, że na nas nie zarobili  było smacznie szczególnie grillowana wołowina i deser z owocami.

Wieczorna uczta przy lokalnym winie z pomarańczami, pychota.
Nie pamiętam kiedy zasnąłem.(ze zmęczenia).
W ostatni dzień mamy czas wolny do wieczora.

Mercat de la Boqueria – zakupy na targu na Rambla barwne stoiska owoców warzyw, rarytasów morza, a jakie smaczne! Ten tylko się dowie, kto kupi i spróbuje.

targ na Rambla


Spacer po porcie,(nie wiem dlaczego nie podstawili mi mojego jachtu ?) oceanarium warte każdych wydanych  €, rekiny pływają nad głowami, spacer nad morzem i plażowanie na pożegnanie. Obiadokolacja w stylu japońskim, buteleczka wina i zbieramy się na lotnisko.

Start w Katalonii jest kolejnym etapem przygotowań do maratonu w Łodzi.

Polecam także do obejrzenia prezentację miasta z jego atrakcjami.

Henryk Dankiewicz

Kontakt

ul. Grochowa 11/13
15-423 Białystok
tel.: 795 765 999