"I Półmaraton Bielski" (07.09.2014) - relacja Stefana
Rok po ciężkiej operacji nowotworu gruczołu krokowego zaliczyłem imprezę maratońską. W niedziele 7 września 2014 r. pojechałem z Romanem na I Półmaraton w Bielsku Podlaskim. Roman strasznie przeżywał i nocami nie spał, ja odwrotnie bagatelizowałem ten półmaraton. Przed zawodami Redaktor TVP 3 w Białymstoku przeprowadził ze mną wywiad bo wyglądałem na profesjonalnego maratończyka, taki dorodny 96 kilogramowiec .
Założyłem przeciwsłoneczne okulary by nie szarżować na początku trasy. Już na starcie zostałem jakieś 100 metrów za trzema babkami. Systematycznie oddalały się one w ruchu jednostajnym. Pomyślałem: „Po nawrocie przyśpieszę i wygram”. Trasa była świetna, większość drogi asfaltowej po lesie. Piękne słoneczko i orzeźwiający wiaterek. 6 kilometrów po ulicach Bielska Podlaskiego.
Ludzie przemili, klaskali, gratulowali, chociaż to dopiero pierwsze kilometry maratońskiej trasy. Te okulary niewiele mi pomogły, czułem się ociężale i człapałem. Po 5 km wziąłem Apap by w końcówce nie bolały stawy. Biegliśmy agrafką, tam i z powrotem. Po nawrocie pozdrawiali mnie zawodnicy, przybijali piątkę. Ja w zamian liczyłem ich i informowałem na którym miejscu biegną. Z Łomży Paweł Grygo biegł dynamicznie trzeci, rzuciłem: 'Paweł idź równo ta dwójka osłabnie i wygrasz, dobrze im zajrzałem w oczy'.Potem pętelka przez dużą wieś. Jak wbiegłem z powrotem na trasę po 1 kilometrowej pętelce to na horyzoncie zaistniał Roman, rzuciłem mu w przelocie: 'Jesteś 1,5 kilometra za mną, trzymaj się, jest dobrze'.
Przebiegłem 12 kilometrów, pilotował mnie samochód od startu do mety. Tylko raz poprosiłem kierowcę, nie samochód o wodę, bo zobaczyłem go dopiero na oczy po 15 km. Punkty regeneracyjne były trochę za rzadko, zwłaszcza po nawrocie.
Trasa pięknie oznaczona kolorowymi tablicami przyklejonymi na jezdni co 1 km . Czekałem na 17 km . Biegłem ciężko, wyjątkowo słabo. W niedziele na treningach trasę 20 km pokonywałem w 2:24 godz. tutaj byłem o tym czasie dopiero na 16 km . Powrót na ulice Bielska Podlaskiego, znów serdecznie witali mnie kibice. Starszym ludziom rzucałem; -mam 67 lat. Wzbudzałem tym podziw bo sądzili, że maratony biegają tylko młodzi ludzie. Organizatorom zabezpieczającym trasę tłumaczyłem, że z tyłu biegnie jeszcze ten pan na kijkach. Te trzy panie, które miałem wyprzedzić po nawrocie chyba wycofały się na jakimś 8 kilometrze.
Kręcę po ulicach Bielska Podlaskiego nieopodal Stadionu i mety, ale do mety mam 2 km, 1 km . O zgrozo! Dobiegam 500 m od mety a tu 70 metrów przede mną przecznicę przecina Roman, mknął jak wiatr do mety. Wiedziałem, że jego pilot odciął 1 kilometr pętli przed metą, stąd Roman przede mną. Wyrwałem jak by ktoś psem mnie poszczuł. Za zakrętem zauważyłem, że zbliżam się do Romana, ale to już Stadion i 200 metrów do mety. Nie czułem już żadnego zmęczenia tylko rwałem do przodu jak młodzieniec, któremu odcięto 50 lat. 50 metrów przed metą zrównałem się z Romanem, depnięcie i metę pokonałem przed rywalem. Byłem trzeci w kategorii 60 -latków i starsi, o wiele starsi? Roman po nawrocie szybciej szedł z kijkami niż ja biegłem i odrobił z tych 1,5 km aż 800 metrów, uwzględniając ucięty kilometr. Potem Roman tłumaczył się, że myślał, że ja wybiegłem naprzeciw jego i dlatego mnie nie wyprzedzał, trele, mele?
Impreza maratońska zorganizowana na piątkę.
Z powrotem łapały mnie skurcze prawej nogi i w dużym ruchu w niedzielne południe mógł bym spowodować wypadek bo nie czułem sprzęgła pod stopą. Był to pierwszy półmaraton Romana a ja przebiegłem ich wiele, wiele ale przeżywałem tylko pełne maratony. Pewnie przyszedł już czas na półmaratony.
Stefan Sołomianko